Garnek X-Pot 1.4 L

Dno garnka wykonane z lekkiego aluminium, ścianki z elastycznego, wytrzymałego silikonu. Waży jedynie 250 gramów i składa się co cienkiego spodka - przyznam, że lepszego patentu na turystyczny garnek niż seria X-Pot nie znam. 

Staram się być sprzętowym minimalistą. Podczas długodystansowej wędrówki liczę każdy gram, który mam w plecaku. Im jest ich mniej - tym lepsza wędrówka. Produkt Sea to Summit pozwala tych gramów nieco zaoszczędzić. Owszem, są garnki jeszcze trochę lżejsze, ale nie mają podstawowej zalety X-Pota - nie składają się. Mnie zawsze denerwował duży, nieporęczny cylinder, który zajmował mnóstwo miejsca w plecaku. Z X-Potem nie mamy tego problemu. Garnek składa się do płaskiego talerza (w środku mieszcząc jeszcze miskę X-Bowl). Dla mnie to rozwiązanie idealne.

Garnek towarzyszył mi w przejściu GR-20 na Korsyce oraz Cape Wrath Trail w północnej Szkocji. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy przeszedł ze mną 600 kilometrów i spisał się świetnie. Plastik jest wytrzymały, nie zmienia smaku potraw, a praktyczną pokrywkę z otworami do odcedzania doceniałem za każdą ugotowaną porcją makaronu. Gdy pakujemy garnek do plecaka, pokrywkę przytrzymują złożone uchwyty. Pomysłowe i proste rozwiązanie.

Jedyną wadą X-Bowla, jaką widzę jest przelewanie z niego wody. Plastik jest nieco elastyczny i trzeba mocno uważać, by nie rozlać cennego wrzątku. Może warto by rozważyć dodanie mu dzióbka do nalewania. Poza tym - sprzęt idealny.

Test wykonany przez Krzysztofa Story