Mata samopompująca Camp Mat S.I.

Od kiedy na rynku pojawiły się maty samopompujące byłem do nich dosyć sceptycznie nastawiony. Powiedzieć, że podchodziłem do nich jak pies do jeża to mało. Wszystko przez pierwsze doświadczenie z nimi, które w moim przypadku nie do końca okazało się takie jakbym sobie tego życzył. Patrząc na to z perspektywy czasu z matą było wszystko w porządku. To ja nie wiedziałem jak właściwie z niej skorzystać.

Po tamtej przygodzie przez lata użytkowałem zwykłej karimaty, ale przygotowując się do wyprawy w góry Armenii wiedziałem, że potrzebuję czegoś więcej, czegoś co zapewni mi odpowiednią wygodę i komfort spania, a także odpowiednią izolację. Wiedziałem, że noce spędzone na wysokości ponad 3000 m n.p.m. będą bardzo rześkie, a temperatura spadać będzie poniżej zera stopni.

Długo zastanawiałem się nad odpowiednim wyborem i ostatecznie zdecydowałem się na matę Sea to Summit Camp Mat S.I.

Niewątpliwą zaletą mat samopompujących jest ich niewielki rozmiar. Mata Sea to Summit Camp Mat po zwinięciu ma wymiary ø16x26 cm. Niewiele prawda? W przypadku podróży lotniczych jest to zdecydowanie duży plus, ponieważ matę bez problemu można zmieścić do plecaka, co w przypadku zwykłej karimaty jest praktycznie niewykonalne.

Po rozwinięciu mata również zapewnia wystarczająco dużo miejsca (51x183cm). Kształt maty, dostosowany do śpiwora typu mumia zapewnia idealną izolację tam gdzie trzeba, minimalizując tym samym wagę, która w rozmiarze „regular” wynosi raptem 819 g (razem z pokrowcem). Może to i nieco więcej niż użytkowana przeze mnie do tej pory karimata, ale jeśli porównamy grubość jednego i drugiego oraz przełożymy to na komfort spania, wbijające się w plecy kamienie szybko pozostaną tylko nieprzyjemnym wspomnieniem.

Mata Sea to Summit Camp Mat ma grubość 3,8 cm, a znajdująca się w jej wnętrzu pianka poliuretanowa zapewnia współczynnik R-value na poziomie 4,0! To naprawdę bardzo dobry wynik. Dzięki temu nawet noc spędzona w ujemnych temperaturach była dla mnie bardzo komfortowa. Nie odczuwałem żadnego zimna i spokojnie przesypiałem do rana. Oczywiście to również zasługa odpowiedniego śpiwora, ale bez odpowiedniej izolacji od podłoża nawet on nie dałby rady!

Użytkowanie maty jest banalnie proste i bezproblemowe. Wystarczy rozwinąć ją i poczekać kilka chwil, aż mata nabierze powietrza. Dla podniesienia poziomu wygody wystarczy kilka wdechów powietrza i noc w hotelu pod milionem gwiazdek z pewnością będzie jednym z przyjemniejszych doświadczeń w Waszym życiu. Dzięki specjalnej budowie zaworu zamykającego równie łatwe co napompowanie maty, jest także spuszczenie z niej powietrza. Wystarczy przekręcić w odpowiedni sposób zawór, aby zabezpieczyć matę przed ponownym zasysaniem powietrza. Po złożeniu mata idealnie mieści się z powrotem do pokrowca.

Powyższe argumenty nie przekonały Was jeszcze do maty Sea to Summit Camp Mat? To ten argument nie powinien pozostawić już żadnych złudzeń. W porównaniu do konkurencyjnych mat, mata Sea to Summit Camp Mat ma zdecydowanie najkorzystniejszy stosunek ceny do grubości, wagi oraz współczynnika R-value. Orientacyjna cena to 279,90 zł, ale na promocji można znaleźć tą matę już za nieco ponad 200 zł. Uwierzcie mi, zdecydowanie warto zainwestować w tą matę!

Na plus:

  • Wysoka wartość współczynnika R-value wynosząca 4,0.
  • Stosunkowo niska waga – z pokrowcem waży tylko 819 g.
  • Po spakowaniu zajmuje niewiele miejsca – ø16x26 cm.
  • Dostępna w dwóch rozmiarach: regular (51x183 cm) i large (64x198 cm).
  • Solidnie wykonana, przyjemna w dotyku.
  • Grubość maty wynosząca 3,8 cm zapewnia komfort i wygodę spania.
  • Powierzchnia maty zapobiegająca zsuwaniu się śpiwora.
  • Stosunek ceny do grubości, wagi i współczynnika R-value.

 

Test wykonany przez Tomasza Wróblewskiego - gorskaprzygoda.pl